W końcu mam ręcznie namalowaną ikonę!
Org obraz jest na mojego ang bloga, którego zaczęłam, tej wersji nie publikuję, bo wygląda znacznie gorzej z daleka (nie mam tabletu graficznego, a zmiana kolorów wyszła kiepsko na telefonie)
Główny wątek łowców, którzy nie są Jimem i Draalem, w odcinku 24 to granie w szarady z gnomem. Czy tylko ja uważam, że to strasznie zabawne? Przynajmniej bez kontekstu
Okej, naprawdę miło widzieć, że Trolle nie przekonały się do Jima po jednej walce. Tak, kilka osób było na jego przyjęciu, ale market wciąż nie jest do niego pozytywnie nastawiony.
Also. Vendel. Kiedy wcześniej oglądałam serial, jego pomoc Jimowi w 2 sezonie była dla mnie trochę OOC. Vendel w końcu był tak bardzo przeciwko wcześniej, prawda? Zdawał się nie lubić Jima, prawda?
Ale podczas re-watchu zrozumiałam, że Vendel zawsze był taki. Vendel mógł nie lubić Jima, nie lubić, że człowiek jest Łowcą Trolli, nawet nie lubić zmian, które ze sobą przyniósł. Ale co się dla niego najbardziej liczyło to Trollmarket.
Kiedy Jim zaczął opowiadać o moście i Zmiennokształtnych (i oh, ludzie, naprawdę nie lubię tego tłumaczenia, ale napiszę o tym w osobnym poście) Vendel jest jedynym, który wykazuje jakiekolwiek zainteresowanie mimo, że wyraźnie zaznacza, że Bliny ma długą historię wierzenia w absurdalne teorie spiskowe. Ponieważ most to wielkie zagrożenie dla Targowiska, a jeśli ktoś go buduje, to trzeba coś z tym zrobić.
Ale całe spotkanie odbyło się bardzo prywatnie. Kiedy ekipa przyprowadziła Not-Ernique do targowiska, to wtedy pojawił się problem. Bo nie ważne co się dzieje, panika nikomu nie pomoże. Panika rozpoczęłaby się nie ważne co, ale z Jimem jako Łowcą nie było nic co mogłoby trolle uspokoić. Jim był człowiekiem, był dzieckiem, był niedoświadczony i nie miał nawet jakichś porządnych umiejętności walki. Nie miał nawet zaufania ludzi. To, że amulet go wybrał nic nie zmieniało. Jim nie miał nawet zaufania trolli, żeby kogokolwiek uspokoić, nawet jeśli nie mógłby poprzeć słów umiejętnościami.
Więc Vendel robił wszystko, żeby powstrzymać panikę. Jeśli nikt się o niczym nie dowie, jeśli nikt nie będzie o niczym mówić, to przynajmniej będzie spokój, prawda? Jeśli coś się dzieje, panika będzie tylko przeszkadzać, jeśli nic się nie dzieje, to będzie niepotrzebna. W ten sposób działa przeciwko protagonistom, którzy chcą ujawnić co się dzieje, żeby mieszkańcy byli przygotowani.
Ale co się zmienia pomiędzy początkiem sezonu pierwszego, a połową drugiego? Status Jima.
Jim zrobił rzeczy, których żaden inny Łowca Trolli nie zrobił. Jego metody działania okazały się sprawdzać, kiedy pokonał Bulara, zabójcę co najmniej kilku Łowców, w tym jednego z najwybitniejszych - Kanjigara. Pokonał Angora, który ukradł duszę przynajmniej kilkunastu innych Łowców. Uratował Trollmarket więcej niż raz, zyskał zaufanie trolli, udowodnił, że może ich chronić, że może osiągnąć niemożliwe.
W tym momencie Jim był najlepszą linią obrony, jeśli coś by się stało i jeśli Gunmar naprawdę by wrócił. Nie dość, że Jim był sprawdzony, to jeszcze mogłoby nie być czasu, żeby wyszkolić nowego Łowcę.
Więc oczywiście, że Vendel stanie po jego stronie podczas konfliktu w drugim sezonie. W końcu chce tego, co najlepsze dla Targowiska.
Fakt, że twórcy zrobili osobny model Vendela, żeby podkreślić, że jest młodszy, a później nie dość, że zapomnieli dodać Kanjigara, to jeszcze użyli starych modeli zarówno Blinky'ego jak i Draala, świetnie podsumowuje jak bardzo ten serial miał w dupie jakąkolwiek historię i martwił się tylko o fanserwis. A Bitwa o Most Ściętej Głowy to żart. Widzieliśmy jej fragmenty w Trollhunters i wyglądała zupełnie inaczej, więc dlaczego ktokolwiek udaje, że bohaterowie nie zmienili historii?
Zamiłowanie Jima do wielkich przemów, albo raczej zamiłowanie twórców do stawiania go w sytuacjach gdzie takowe daje, jest bardzo interesujące. Zwłaszcza w kontekście Jim-podnosi-Excalibur.
Foreshadowing?
To, że drugi sezon 3Below jest tak samo kontynuacją pierwszego sezonu, jak i Trollhunters, sprawia, że całość wygląda jak organiczne uniwersum bardziej, niż cokolwiek co próbowali robić w pierwszym sezonie.
Ok, więc tylko po to, żeby podsumować, czy wszystko dobrze rozumiem.
Marley zbudowało swoją imperialną potęgę, korzystając z mocy tytanów. Przez cały czas wiedzieli, że największe zagrożenie aka Tytan Pierwotny jest na Paradise. Część z nich się go bała, reszta chciała terenów i surowców, więc postanowili zaatakować wyspę.
Przez sto lat wysyłali na Paradise ludzi pozamienianych w tytany jako karę, dając wręcz nieskończony materiał do researchu i treningu ludziom z wyspy. A później wysłali tam grupę ludzi-tytanów, dając im jeszcze więcej materiału do researchu. I przy okazji zabijając jakiś milion ludzi, którzy nawet nie miał pojęcia, że jakiś zewnętrzny świat istnieje.
I jeszcze są zaskoczeni, że ich strategia rzucania tytanów na każdego przeciwnika, jaki się na winie nie działa, kiedy Paradise stwierdza, że ma już tego dość i postanawia wypowiedzieć wojnę?
Ci ludzie kontrolowali tytanów przez sto lat. Jak aroganckim trzeba być, żeby nie pomyśleć, że może, może warto by było jednak znaleźć jakiś sposób, na zatrzymanie takich tytanów, gdyby któryś się zbuntował? Albo jakby ten cały Paradise serio wypowiedział wojnę?
Podoba mi się, że na Akirydionie rodzina królewska nie nazywa przyszłych władców "księżniczką" i "księciem" tylko "królem i królową oczekującymi". To podkreśla odrobinę różnice kulturowe i to, że mówimy o innej planecie. W końcu nie każda kultura musi być klonem naszego postrzegania średniowiecza.
Ja rozumie, że Tobi zostawiał Jimowi czekoladki, a tych jest tylko ograniczony zapas. Ale dlaczego do cholery tak panikował kiedy się kończyły?! Nie mógł, no nie wiem... pójść do sklepu i kupić więcej? A jeśli nie miał już na nie pieniędzy, to nie mógł tego wspomnieć?! Zwykłe "Nie mam już kasy na więcej" albo "I tu idzie moje kieszonkowe z tego miesiąca" by wystarczyło. Zwłaszcza, że on tak czy siak dramatycznie żegna ostatnią czekoladkę.
Wciąż próbuję się ze wszystkim ogarnąć, nie mam pojęcia co robię i szukam po drodze.
369 posts