Okay, ale: BatFam AU gdzie Damian ucieka z Ligi Zabójców kiedy ma like, 6-8 lat i udaje mu się dostać do Gotham, ale w między czasie dowiaduje się, że: 1. Bardzo dużo osób przez ostatnie 15+ lat ogłaszało, że mają z Bruce'm bio dziecko; 2. Wszystkie dzieci, którymi Bruce się zajmuje nie są z nim spokrewnione. Więc kiedy Damian w końcu trafia do Gotham, postanawia zatrzymać tą całą "dziedzic batmana/prawdziwy syn" dla siebie. A ponieważ jest czarnowłosym, straumatyzowanym chłopakiem, który podaje się za sierotę, zostaje zaadoptowany przez Bruce'a. I nikt się nie orientuje przez najbliższe X czasu, że to dziecko jest akurat biologicznie powiązane z Bruce'm.
Jako fanka Peggy Sue (i AU-Canon Divergence) naprawdę mnie denerwuje, że praktycznie wszystkie FF korzystające z tych tropów uparcie podążają za ‘The Stations of the Canon’ najbardziej jak się da. Dlatego uwielbiam, jak My Next Life as a Villainess w pewnym sensie wyśmiewa ten sposób myślenia.
Katarina po odzyskaniu wspomnień jest fanką, która grała w grę otome i za cholerę nie dociera do niej, że jej akcje mają znaczenie, a Butterfly Effect zmienił całą historię praktycznie kiedy tylko się obudziła. To że Kat jest taka nieświadoma zmian które sama tworzy i wciąż wydaje jej się, że podąża za fabułą gry, ma efekt komiczny, ale dla mnie już chyba zawsze pozostanie komentarzem do autorów obsesyjnie przepisujących kanon w swoich FF. I tylko za to My Next Life as a Villainess ma u mnie +10 XD
Cała seria sprawiła mi dużą przyjemność, świetnie się na niej bawiłam i naprawdę nie mogę doczekać się kolejnego sezonu! Also, opening jest cudowny, zwłaszcza jeśli chodzi o muzykę.
Największym minusem tego anime jest chyba to że za żadne skarby nie da się zapamiętać całego tytułu, zwłaszcza po japońsku. Czy oni brali udział w jakimś konkursie na najdłuższy tytuł anime/nowelki roku?..
Ah, tak. Origin Angora.
Totalnie widzę jak w ciągu tych kilku godzin, między uratowaniem Morgany przed utonięciem, a momentem w którym rozpoczęła się ostateczna bitwa nasza ulubiona Blada Pani nie tylko dostała zastraszającą reputację, bez wzbudzania podejrzeń Merlina i podróżującej w czasie ekipy, ale również status pół-bóstwa (albo raczej pół demona), do którego zdesperowany wojownik przychodzi prosić o moc, by bronić swojej wioski. I na pewno widzę Morganę nie wykorzystującej tej nowej marionetki do walki pod Mostem Ściętej Głowy. Walki o której wiedziała, że będzie stawać przeciwko trójc ludzkich magów, jednym z których był Merlin. Zwłaszcza, że nikt nie wiedział też za bardzo o amulecie. A jednak jakimś cudem dusze posiadaczy amuletu miały być chwilowym ukojeniem Angora...
Trochę spóźniona, ale moja opinia/recenzja o Owl House S2E3. (przez cały weekend byłam w miejscu bez komputera, więc nie dało się wcześniej)
Uwaga, spoilery!
Uwielbiam, jak Luz eksperymentuje i bada glify. Jestem ciekawa, jakie glify połączyła do zaklęcia niewidzialności, nawet jeśli wiem, że nigdy się tego pewnie nie dowiemy. Mam nadzieję, że będzie nad nim więcej pracować i je ulepszy. No i naprawdę chciałabym zobaczyć więcej jej i Lilith zajmujących się magią razem. Zwłaszcza, że Luz zdaje się być bardziej notatki-i-badania niż czysty chaos jak Eda.
Like, serio, która z sióstr by prędzej zaaprobowała taką metodę nauki?
A propo Lilith, jej relacja z Hoody'm to złoto i ja chcę więcej tej dwójki. Najlepiej cały odcinek, komiks, sezon, serial. No i uwielbiam te pasywne komentarze jeśli chodzi o ten cały Lilith-była-z-tymi-złymi problem. Zwłaszcza, że Lilith sprawia wrażenie tej osoby w rodzinie grupie znajomych, która zawsze ma serię naukowych faktów pod ręką, problem z odczytaniem sytuacji i nie łapie żartów. Pls, powiedzcie, że nie jestem jedyna, która ma kogoś takiego w grupie znajomych.
I czy tylko mnie bawi, że in-universe zostało zaakceptowane, że Luz jest praktycznie współwłaścicielką Owlberd'a? To, że chodziła z nim łapać demony w pierwszym odcinku, to jedno. Ale że King tak po prostu jej go przyniósł kiedy mieli gdzieś lecieć?
No i Eda na ratunek! To było niesamowite. Uwielbiam, że ona wciąż może być badassem, nawet bez swojej magii. A scena walki w której wszyscy muszą współpracować była po prostu cudowna.
Ale najważniejszą częścią tego odcinak była zdecydowanie przeszłość Kinga. To praktycznie pochłonęło późniejsze 3/4 odcinka. I oh, to było wzruszające.
King będący tym "potężnym królem demonów" zawsze było dla mnie tylko zmyśloną historyjką, głupią fantazją czy czymś podobnym. Ten odcinek... w pewien sposób to potwierdza, ale jednocześnie odwraca w bardzo ciekawy sposób. Jasne, King nie jest królem demonów. Ale jest kimś ważnym. Na tyle ważnym, że urodził się w zamku i miał magicznego służącego. No i jest jeszcze like 90% prawdopodobieństwo, że jego ojciec był gigantyczny, ale to inna sprawa. Nikt nic nie wie o tej wyspie z jakiegoś powodu. Albo ktoś zadbał żeby nikt nie mógł jej znaleść (ale Eda tam trafiła, więc to mało prawdopodobne, chociaż kto wie) albo Belos celowo się jej pozbył. Żałuję tylko, że abominatio-golum nie działa poza zamkiem, byłoby cool gdyby King dostał miniona.
Naprawdę mi się podobało, że cały problem i quest nie biorą się z powietrza. Parcie na władzę zawsze było częścią osobowości Kinga, a on bardzo, bardzo często opowiadał o swojej przeszłości jako "Król Demonów" (co zawsze też brzmiało tak bazowo, że jedyne miejsce w której mogłoby być brane jako kompletna prawda, to quest w budżetowym RPG z początku wieku...) Z drugiej strony Lilith, która od początku była by-the-book, musiała okazać się jedyną osobą w domu, która nie będzie podążać za tą fantazją. Ta dwójka musiała prędzej czy później się zderzyć.
Also, Eda jest praktycznie adoptowaną mamą Kinga, co jest naprawdę słodkie i zasługuje na wszystkie pochwały świata. To moja ulubiona część odcinka, nigdy mi jej nie zabierzecie.
To chyba wszystko. Dzisiaj starałam się, żeby było bardziej poukładane. W ten weekend postaram się ogarnąć i napisać na czas. Do następnego!
Moi ulubieni youtuberowie podczas spekulacji o nowej grze Marvela zaproponowali "Heros Loki który musi walczyć z (opętanym) Thorem". Świetny pomysł, 10/10. Od półtorej miesiąca się zastanawiam czemu do MCU nie ma ReverseRole AU z Hero&Avenger!Lokim i Villain!Thor. Jeszcze trochę a zacznę publikować to co sama wymyśliłam, a naprawdę nie mam teraz jak zaczynać kolejnego FF...
Okej, z jakiegoś powodu nienawidzę 90% odcinak Młody Atlas. Nie, serio, nie umiem tego za bardzo wytłumaczyć.
Ale jedną rzecz którą uwielbiam, jest ta scena w klasie o matematyki. (przynajmniej jedną rzeczą, którą uwielbiam w środkowej części tego odcinka)
son of the bat
Ktoś mi wyjaśni dlaczego Morgana tak bardzo nienawidziła Gwen? I jej związku z Arturem?
Przepraszam bardzo, ale gdyby ci dwoje uciekli z zamku i zamieszkali na farmie, to nie byłoby ich łatwiej dopaść? Czy zdobyć tron? I jaki jest problem z Gwen będącą królową? I mean, i tak planowała obalić Artura i zabrać mu wszystko. (i prawdopodobnie zabić). Więc czemu zabicie jego żony u jego boku miałoby cokolwiek zmieniać?
Jeszcze mogłabym to zrozumieć, gdyby bała się, że będą mieć dziecko, które będzie mieć więcej praw do tronu niż ona, ale ona krzyczała ciągle o tym, że Gwen jest królową, więc to nie tak, że nawet myślała o konsekwencjach.
... Pomijając już, że ten serial kompletnie nie przejmuje się prawidłową linią sukcesji anyway. (czy proszenie żeby jedna osoba zakwestionowała prawo Morgany do tronu to za dużo?!)
Secret Robin au
Part 17 follow up. The secret's out.
Prev
Czemu tak dużo Fanfików z Loki Redemption upierają się na ten cały "Loki był kontrolowany w Avengers" bullshit?
To jest tak bardzo złe. I tak bardzo nie ma sensu.
To wyrzuca cały jego character development za okno, niszczy co najlepsze w jego postaci i pozwala mu obmyć ręce ze wszystkich konsekwencji. Avengers to dosłownie jego najniższy punkt. To moment, kiedy był w najgorszym stanie, Loki zasługuje na swój character arc. Zasługuje, żeby być odpowiedzialnym za to, co robi. Zasługuje, żeby samemu podejmować decyzje o sobie, o tym, kim chce być. Zasługuje, by wziąć odpowiedzialność za swoje błędy i zasługuje żeby być nagrodzonym za decyzje które sam podjął i zmiany w swoim życiu, na które ciężko pracował.
Loki zasługuje na to, żeby zapracować na zaufanie. Zasługuje na to, żeby Thor, Avengers i wszyscy na ziemi nienawidzili go za to kim był, ale także żeby dali mu drugą szansę za to kim chce być. Nie dlatego, że był kontrolowany. Nie dlatego, że nie wiedział co robi. Nie dlatego, że jest ofiarom, której trzeba współczuć.
Dlatego, że popełnił błędy, upadł najniżej jak się da, dokonał strasznych rzeczy, ale też dał radę się podnieść, o własnych siłach stał się kimś lepszym dlatego, że chciał, dlatego, że mu na tym zależało.
Loki zasługuje na to, by być odpowiedzialnym za swoje najgorsze przewinienia i największe sukcesy. Bo kiedy mówimy o redemption arc te drugie nie istnieją bez pierwszych.
Okej, jestem mega zazdrosna. Przyznaję się! To jest chyba jeden z najładniejszych, jeśli nie najładniejszy fanart do ATLA jaki widziałam. Idę spędzić następne 10h próbując ogarnąć jakim cudem autor to zrobił.
Katara
Wciąż próbuję się ze wszystkim ogarnąć, nie mam pojęcia co robię i szukam po drodze.
369 posts